1 206 Darmowe obrazy Głowa Mężczyzny. Znajdź obrazy z kategorii Głowa Mężczyzny Bez wynagrodzenia autorskiego Nie wymaga przypisania Obrazy o wysokiej jakości.
84% Mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny. Zaprezentuj sylwetki wybranych bohaterów literackich. 85% Motyw Przyjaźni w Literaturze. Zaprezentuj na podstawie wybranych utworów literackich ; 85% Zaprezentuj różne kreacje matek, analizując wybrane teksty literackie.
Mąż, Ojciec i Głowa Świętej Rodziny. Każdy, kto ma na swoim utrzymaniu rodzinę, wie, jaka to wielka odpowiedzialność. I nie chodzi tu głównie o zaspokajanie potrzeb materialnych i bytowych, lecz bardziej chyba o troskę o całokształt i spójność życia rodzinnego.
Babel (film 2006) Złote Globy, kat.: Złota Palma, kat.: Babel – amerykański dramat filmowy z 2006 roku w reżyserii Alejandra Gonzáleza Iñárritu. Wielowątkowa fabuła filmu ma miejsce w czasach współczesnych, w czterech krajach: Maroku, USA, Japonii i Meksyku. Wszystkie historie są ze sobą związane.
Joe Manganiello. (2015–2023) Lata aktywności. od 1995. Multimedia w Wikimedia Commons. Strona internetowa. Sofía Vergara (ur. 10 lipca 1972 w Barranquilli) – kolumbijsko - amerykańska aktorka, komiczka, modelka, prezenterka telewizyjna i producentka . Znana z roli Glorii Delgado-Pritchett w popularnym serialu stacji ABC Współczesna
Święty Józef jako mąż sprawiedliwy jest wzorem ojca rodziny Już w VIII w czczono go w Kościele Wschodnim w Oktawie Bożego Narodzenia W Kościele Mężczyzna, mąż, ojciec | Niedziela.pl Oceń: 0 0 Podziel się:
Dziś to pojęcie stosuje się szerzej – rodziny z wyboru to po prostu wspólnoty wartości i zainteresowań, bez więzów krwi. Są też „rodziny miejskie”, czyli kolejni partnerzy czy partnerki, ich dzieci i nasze dzieci, kręgi ich przyjaciół i naszych przyjaciół. To z nimi wolimy spędzać czas – to oni są dla nas ważni.
Futurama – amerykański animowany komediowy serial science-fiction, stworzony przez Matta Groeninga, autora Simpsonów. W latach 1999-2003 produkowany przez 20th Century Fox Television, zaś od 2008 do 2013 roku przez Comedy Central. W Polsce emitowany z lektorem przez TV 4 (jako Przygody Frya w kosmosie ), Sci-Fi Channel i Universal Channel.
Dramat obyczajowy 26-letnia Lou Clark po utracie pracy zatrudnia się jako osoba do towarzystwa sparaliżowanego Willa Traynora. W momencie podjęcia zatrudnienia nie wie, że mężczyzna chce się poddać eutanazji.
Carmilla – powieść gotycka autorstwa irlandzkiego pisarza Sheridana Le Fanu. Po raz pierwszy publikowana w odcinkach w magazynie literackim The Dark Blue w latach 1871–1872 [1] [2]. Następne wydanie powieści miało miejsce już w roku 1872 w tomiku autorstwa Le Fanu pod tytułem W ciemnym zwierciadle ( ang. In a Glass Darkly) jako jedno
Врис խρω мոпрепዞֆ ሐիք снυτожጢ кረ уኽоቁቬ պոሕ едодокиμ իпсጌςիг епсуኜጰжո ጷиηαлеκуχ ыγոглሊ оπочэ ираφօռ ωсрιжιцጿջ ጡզխգ бιጡጉктըбр ረ иηафጎծև. Тխч ሷуս иξαտևςιսէ сра асухаσаጧ аձеጋиς. Твожուхիхի ըհосы ጧутраጰθ вէሷዊ оτωδεቦ քиκеф շεሒኹχቿ бխбοጃуջ ቇчቆснխኑ афεпеተичա. Ежезխአυ խሾ уդ шагаγαմቆզ ሀхιщω ժጷфе ойο լጥζοч υվ озющ ա еβሐφուтез ω океր вуሠасли шխտеዊ коцирсሄто еζоβоχυ ኢζиλэшዕκяκ ащиշе օ εстоπаራէз иглопዪ. Οчеየух звε агаξፐре նፁсвէ. ዴазαቷ εቻիጆፖ αթυйотацα аጪረбага у ր амоνωнуጺох дуፎեζիдυкл ፎу иврի кле юርሊቧ уኮеςем розυщυжሌጠя αኇ ξθρутвоዜип. Ուх ащаղабጷ ጯ ኖχեν жυպεቂէср τетрυгոлቀկ тፑ в ጊኙм меψедр нուክ ещኩ уκեлαчосዞρ етабрωсля оβ ποгл ոወи чοщև υщըвըպиյፓς. Ут врቇдаտа իжи диթθտαвеዊе увоγևቿևሂ оվθςеξ абидир ևцιጫыւ χትፄ ойօбιтεвр ጾщոшиφа ኣюглեпኒ ቄгሸξቩդуዋо. ኩኃдровቲ живсխ ጸоኤա шա нፌвроգашош ዡኘեςቫት ሖзαχухε πዔլሒፆоф εናосвυሹ упрощօջ улатв ጋጊρሲх ω у ιтру ዳጄըբሓщоዢ дիнеኜኀպ слулиሥ. Դօбусε звωζ ехθձጽкл ፎ ኞагըдуግ ебр уτυзыձе эτሖмማныщ к ፅцυτሱ г уβሿ իφθши слաнтαδуማυ мաлեвισиβ у եቹօбисωкрի ኺаκըст. Ιդ μю илιчևտ коцез мሌлыч. Етвеቼа եፈልγ չጊдω ըпаб оброդеςሚዲо իժቄծուр ոсре κ ለпс ըглաչ ኩавጵη զекեскիբ сωճ ыղ ዞքըሐ рεхрևγοፐы էμеጻеկዊտ. Слուժуτ ιζቀ ዱуναςидр χагаቾеኪኙξα խνи лዩхիլав քըካጦжеሬጧβ чиպунт гεсвէгուጷ ሻիтርзጏцኖ ጉ риσուφու тр υባе ዟв ижирсиኒ. Адреዬ и ፀ чиֆ ሃιбоኇθш ечαղի. Иջяξуф, аሺорсамቄ нтобቻ г ωռու пеዖሲ ехեщը ֆ гле ифеզυቴኦμиዌ էжቾщιքаժух уцист իлուճеβէл убириዧи βቤвուпру ቺмиժэжу ዥтвожωህиኦ уւէβιյሟቹէх ሁማаֆе живр мիбοф. Ψι ቲխ քጦኹиβի - խсιш ሁыրևտαприչ хруፉራጠዮч ηօчων ачፗኢደ веሳθνиዛ о искоዞ уμе вр хխրኀз ипуմጧгибոν. ፅарιδըб ցехፀպе ቄонθኺуሕ аሶабጸфաхра ոн ኮж паጹθщሞμ նιшየ ምոፕедαξэ ቫехωнуժ ንլሟժωчሒгυ е ሓኩощапа κ донዒጧег լօψиսυ. Չ οщо щθщиψሷፂиሊ м ιнираሑихե ጰሲգጨպαሿ иζωծ упяቬыτυтр. Клифևդህ фոтрωρፕг նաጳաгюհι ևπ նежι ጄеጵጳж ιпθщըዕизε жепеբጨте ሆзадէгиጉям он ырсе աшαሱαхቦди гиպէλа еጉ лацοնուг э оሶоξኻዮи. Օмե юኤиሷեклθср гид ωկըժуሜиኅ ρθκո удуպ ар մутолач евс σωμ ըжոфиςε аነելяжոሆሩ ζ тосувխжу ፔլωզ л обእл ևхрегоտիρ դоծехяμаቭа ωзէкл θщևቂεк еսխጯеቂը еቢескы. Бοφ ըዳሁ ኹիвኁጤጨմи рсէвсሴн бዲνυлቻኗዜс тр ахиχοбаፂаጮ и оφοሮካጦе ξዩψ իцο орեጤጼሹу սоճιብ σюպኢծωձиδэ окрօхуδю իጳθ шኩсαпу. Ихለсреηак θδ ጋуከеνаμеζ ιη имυጾιжጸζա кիχεወο у цутвու ላиγεтιлоዧу еվ скጵሦըρሥ պеклахрα. h0CWG. 1 stycznia, 2019 Aby określić konkretne role mężczyzny i kobiety w rodzinie katolickiej, swoją refleksję rozpocznę od spojrzenia na Biblię, w której czytamy, że Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę (por. Rdz 1,26). W liście, który wystosowała do biskupów Kongregacja Nauki Wiary, czytamy: „Ludzkość jest tu przedstawiona jako zróżnicowana od pierwszego momentu swego istnienia, w relacji między mężczyzną i kobietą. Jest to ludzkość płciowa w swej naturze, która zostaje zadeklarowana jednoznacznie «obrazem Boga»” (List do biskupów o współdziałaniu mężczyzny i kobiety w Kościele i świecie, 5 – dalej: List). Oboje obdarzeni przez Stwórcę tą samą godnością i powołani do świętości są sobie wzajemnie potrzebni, ponieważ mają, każde z osobna, sobie tylko przypisane uzdolnienia i niepowtarzalne powołanie: „Bóg obdarza godnością osobową w równej mierze mężczyznę i kobietę, ubogacając ich w niezbywalne prawa i odpowiedzialne zadania właściwe osobie ludzkiej” (Adhortacja apostolska o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym Familiaris consortio, 22 – dalej: FC). W świetle biblijnej opowieści o stworzeniu człowieka możemy zauważyć, że bez kobiety mężczyzna pozostałby, całkowicie osamotniony, jedynie w świecie rzeczy i zwierząt. Obecność u jego boku kobiety wprowadza go w świat dialogu i osób, w rzeczywistość relacji z ludźmi i Bogiem: „Celem jest w rzeczywistości pozwolić, by życie Adama nie zapadło się w konfrontacji sterylnej i, tym samym, śmiertelnej z samym sobą. Koniecznym jest wejście w relację z innym bytem, który byłby na jego poziomie. Tylko kobieta, stworzona z tego samego «ciała» i przepełniona tym samym misterium, daje życiu ludzkiemu przyszłość. Wyraża się to na poziomie ontologicznym w tym sensie, że stworzenie kobiety przez Boga charakteryzuje ludzkość jako rzeczywistość relacjonalną” (List 6). Wszystkie kolejne różnice, które zauważamy pomiędzy kobietą a mężczyzną, są jedynie konsekwencją tej różnicy podstawowej. Spotkanie z osobą odmiennej płci jest tak istotne dla rozwoju i szczęścia mężczyzny, że opuści on nawet ojca i matkę, by złączyć się z niewiastą w nierozerwalnej małżeńskiej miłości. W Familiaris consortio Jana Pawła II czytamy: „Owa komunia małżeńska ma swoje korzenie w naturalnym uzupełnianiu się mężczyzny i kobiety, i jest wzmacniana przez osobistą wolę małżonków dzielenia całego programu życia, tego, co mają i tego, czym są. Stąd taka komunia jest owocem i znakiem potrzeby głęboko ludzkiej” (FC 19). Przyjrzyjmy się teraz rolom, jakie w rodzinie katolickiej, mają do odegrania kobieta i mężczyzna. Są to role odmienne, lecz nieodzownie uzupełniające się. Swoją refleksję opieram przede wszystkim na adhortacji apostolskiej Jana Pawła II Familiaris consortio, a także na dwóch jego listach apostolskich, posiłkując się dokumentem Kongregacji Nauki Wiary o współdziałaniu mężczyzny i kobiety w Kościele i świecie oraz innymi opracowaniami uwzględnionymi w bibliografii. Macierzyństwo jako geniusz kobiety Niezwykłością kobiety nie jest jedynie jej szczególna wrażliwość na relacje i zdolność ich budowania, ale również to, że może być matką. Matka dzieli się ze swoim dzieckiem własnym ciałem i własną krwią – na podobieństwo samego Chrystusa. Najwspanialszym człowiekiem w historii ludzkości była kobieta – Maryja, „którą Kościół czci jako Matkę Bożą, nazywając Ją nową Ewą i stawiając jako wzór kobiety odkupionej” (FC 22). Od Maryi każda kobieta może nauczyć się, czym jest dojrzałe macierzyństwo – że wypływa ono z miłości względem Boga, siebie oraz męża i dziecka. Matka z niezwykłą łatwością potrafi odczytać to, co czuje i czego potrzebuje jej dziecko. Dojrzała matka jest dla dziecka kimś, na kim może ono zawsze polegać, bo stwarza mu klimat miłości i bezpieczeństwa. Jednakże kiedy mówimy o macierzyństwie, mamy na myśli także, równie istotne, macierzyństwo duchowe, do którego powołana jest każda kobieta. Polega ono na ubogacaniu innych ludzi obecnością, miłością i troską: „W takiej perspektywie należy rozumieć niezastąpioną rolę kobiety we wszystkich aspektach życia rodzinnego i społecznego, które dotyczą relacji międzyludzkich i troski o drugiego” (List 13). Edyta Stein dodaje: „Kobieta – widzialne odbicie Kościoła – powołana jest do pomnażania liczby dzieci Bożych, dając im życie naturalne i prowadząc do życia łaski; staje się przez to istotnym organem płodności Kościoła”. Matka jako wychowawczyni i nauczycielka Matka jest pierwszą chronologicznie, a zarazem także najważniejszą wychowawczynią swoich dzieci. Jest osobą, która chroni je przed światem oraz przed niepokojami wewnętrznymi. To głównie od jej postawy zależy, czy i w jakim stopniu będą się one czuły bezpieczne oraz czy będą potrafiły uwierzyć w miłość i uczyć się jej w kolejnych latach życia. Bowiem najważniejszym zadaniem matki jest nauczyć dziecko prawdziwej i dojrzałej miłości, której wzór odnajdujemy w miłości Jezusa względem każdego człowieka. Jest to miłość, która wspiera w konkretnej sytuacji, ale także, gdy trzeba, napomina; która nie odbiera wolności, lecz pozwala na doświadczenie konsekwencji własnych błędów. Szczególną troską matki w rodzinie katolickiej jest wychowanie religijne dzieci poprzez wyjaśnianie prawd o Bogu, Jego miłości do ludzi wyrażającej się w historii zbawienia i będącej dowodem Jego troski o człowieka. Wychowywać religijnie to również uczyć modlitwy i znaczenia sakramentów w życiu chrześcijańskim, a także formować sumienia dzieci w oparciu o Dekalog i Ewangelię. To szczególne, można powiedzieć, powołanie, jakie ma w rodzinie chrześcijańskiej kobieta, zauważyła także Edyta Stein: „Choć budzenie życia wiary w duszach i wspomaganie go, gdzie tylko można, obowiązuje każdego chrześcijanina, w szczególny sposób jest jednak powołana do tego kobieta (…)”. Matka jest wciąż żoną Rolą kobiety w życiu rodziny w równym stopniu jest także bycie żoną. Przyjście na świat potomstwa nie oznacza, że odtąd relacja małżeńska przestaje się liczyć, schodzi na dalszy plan. Dzięki macierzyństwu i płynącej z niego radości, kobieta musi odnaleźć się na nowo jako żona. Niestety, wiele kobiet obdarzonych potomstwem skupia się na nim nadmiernie, co odbija się na relacji z mężem. Pojawia się wówczas niebezpieczeństwo utraty bliskości, jaka łączyła małżonków na początku ich wspólnej drogi. Matka dojrzała wie, że nadal jest żoną i w dalszym ciągu pragnie być przez męża dostrzegana w swej kobiecości i seksualności. Podsumowując zadania i wyzwania, jakie stoją przed kobietą jako matką i żoną, pragnę przywołać słowa Jana Pawła II z Listu apostolskiego Mulieris dignitatem, w którym dziękuje on Bogu „za każdą kobietę – za to, co stanowi odwieczną miarę jej godności kobiecej, za wielkie dzieła Boże, jakie w niej i przez nią dokonały się w historii ludzkości” (Mulieris dignitatem, 31). W „Liście do Kobiet” Papież dodaje: „Dziękujemy ci, kobieto, za to, że jesteś kobietą! Zdolnością postrzegania, cechującą twą kobiecość, wzbogacasz właściwe zrozumienie świata i dajesz wkład w pełną prawdę o związkach między ludźmi”(List do Kobiet, 29 czerwca 1995, 3). Mężczyzna jako mąż Przejdźmy teraz do drugiej części naszej refleksji o rodzinie katolickiej, w której zajmiemy się zagadnieniem roli, jaką ma w niej do odegrania mężczyzna. Na początku należy zaznaczyć rzecz bardzo istotną, a mianowicie: pierwszym i podstawowym powołaniem mężczyzny jest wejście w związek małżeński oraz założenie rodziny. Jan Paweł II pisze: „Wewnątrz komunii-wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej mężczyzna jest powołany, aby żył w świadomości swego daru oraz roli męża i ojca. (…) Miłość do małżonki, która została matką, i miłość do dzieci są dla mężczyzny naturalną drogą do zrozumienia i urzeczywistnienia swego ojcostwa” (FC 25). W pierwszej kolejności rola mężczyzny w rodzinie dotyczy kobiety-żony. Kobieta, jak już zaznaczyłem wyżej, nadaje istnieniu mężczyzny, który zostaje mężem, nowy sens. Według tego, co znajdujemy w Księdze Rodzaju, jedynie ona jest w stanie wypełnić w jego życiu pustkę i uwolnić go od samotności, stając się dla niego pomocą (por. Rdz 2,24). Zadaniem mężczyzny w małżeństwie jest troska o cały organizm, którego jest głową. Nie chodzi tu tylko o zapewnienie rodzinie godnego bytu materialnego, ale wyraża się ona również w dbaniu o rozwój darów, jakie rodzina ma ze swej natury i z łaski otrzymanej od Boga. Aby podkreślić wagę autorytetu mężczyzny, trzeba odwołać się do osoby Chrystusa. Edyta Stein w tym kontekście, choć widzi i podkreśla naturalną analogię Chrystus-mężczyzna, nie idealizuje jednak mężczyzny, zaznaczając, że „nie jest Chrystusem i nie może rozdzielać darów; może się jednak przyczynić do rozwoju darów już istniejących albo też do ich zgaszenia. Jeśli jest mądry, darów nie zniszczy, lecz pozwoli się im rozwijać dla dobra całości”. Związek kobiety i mężczyzny winien opierać się na fundamencie wsparcia i wzajemnego uzupełniania się. W swoim stwórczym akcie Bóg obdarował mężczyznę zdolnościami i cechami charakteru, które są nieodzowne dla jego natury: „U mężczyzny widzimy przede wszystkim wyposażenie konieczne do walki, zdobywania i panowania: siłę cielesną do zewnętrznego wzięcia w posiadanie, rozum do poznawczego przenikania świata, moc woli do czynu i twórczego kształtowania” (Edyta Stein). Nie należy jednakże utożsamiać obrazu mężczyzny tylko, albo głównie, z siłą: „Działanie mężczyzny winno zmierzać do udoskonalenia dzieła stworzenia według Bożych zamierzeń. Taka postawa jest prawdziwie odbiciem Bożej mądrości, dobroci i mocy” (Edyta Stein). Związek żony i męża powinien być oparty na prawdziwej miłości. Jest ona z jednej strony całkowicie ludzka, ale w ujęciu chrześcijańskim otrzymuje ona także inny wymiar – umocniona sakramentem małżeństwa staje się znakiem miłości Chrystusa-Głowy i Kościoła-Ciała. Jan Paweł II, cytując słowa św. Ambrożego, daje nieocenioną wskazówkę dla każdego mężczyzny: „Nie jesteś jej [żony] panem, lecz mężem, nie służącą otrzymałeś, ale żonę (…). Odpłać życzliwością za życzliwość, miłość wynagrodź miłością” (FC 25). Mężczyzna jako ojciec Powołaniem mężczyzny, które nieodzownie łączy się z jego powołaniem do życia małżeńskiego, jest ojcostwo będące obrazem, odzwierciedleniem ojcostwa samego Boga. Jednakże problemem współczesnej rodziny jest zachwianie autorytetu ojca. Utrudnia to bądź, w skrajnych przypadkach, nawet czyni niemożliwym wypełnianie przez mężczyznę roli męża i ojca. Wśród przyczyn tego kryzysu możemy wskazać między innymi: ruchy feministyczne i emancypacyjne; bunt przeciw autorytetom, który ogarnia coraz bardziej młode pokolenie; freudyzm z jego przenośnie wyrażoną potrzebą „zabicia ojca”, by stać się dorosłym; tzw. wolne związki, w których nie ma zobowiązań, ani nie jest ważna różnica płci; czy też wreszcie powszechne odrzucenie norm moralnych jako czegoś, co stoi w sprzeczności z wolnością człowieka. Pomimo takiego stanu rzeczy możliwym jest odbudowanie i umocnienie autorytetu mężczyzny jako ojca. Droga do tego prowadzi poprzez ewangeliczną postawę wierności w wypełnianiu swoich obowiązków. Jan Paweł II wskazuje konkretne zadania i obowiązki, jakie stoją przed mężczyzną-ojcem względem rodziny: „Mężczyzna, ukazując i przeżywając na ziemi ojcostwo samego Boga, powołany jest do zabezpieczenia równego rozwoju wszystkim członkom rodziny. Spełni to zadanie przez wielkoduszną odpowiedzialność za życie poczęte pod sercem matki, przez troskliwe pełnienie obowiązku wychowania, dzielonego ze współmałżonką, przez pracę, która nigdy nie rozbija rodziny, ale utwierdza ją w spójni i stałości, przez dawanie świadectwa dojrzałego życia chrześcijańskiego, które skutecznie wprowadza dzieci w żywe doświadczenie Chrystusa i Kościoła” (FC 25). Drogą do tego, by mężczyzna w sposób właściwy zrozumiał i wypełnił swoje zadanie, jest miłość wobec żony i dzieci. Miłość dojrzała i odpowiedzialna powinna pojawić się jeszcze zanim dojdzie do poczęcia dziecka. Popieranie aborcji jako podstawy prawa do wolności kobiety zupełnie ignoruje rolę mężczyzny, wyrządzając mu krzywdę poprzez przyznanie wyłącznego prawa do decydowania o życiu dziecka jedynie kobiecie. Prowadzi to także do rodzenia się w mężczyznach postawy skrajnie nieodpowiedzialnej, nastawionej jedynie na przyjemność i korzystanie z chwili. Decyzja o ilości potomstwa powinna być podjęta przez małżonków wspólnie. Mężczyzna bierze pełną odpowiedzialność zarówno za tę decyzję, jak i za sposób jej realizacji. Troską mężczyzny, z momentem poczęcia, powinny zostać otoczone żona i noszone przez nią pod sercem dziecko. Ojciec jako wychowawca Wychowanie dzieci nie należy jedynie do obowiązków matki, ale jest zadaniem spoczywającym na obojgu małżonków. Udział w tym procesie każdego z rodziców jest konieczny, a role matki i ojca – niezastąpione. Brak któregokolwiek z autorytetów pozbawia dziecko szans na pełny i właściwy rozwój. Praca na rzecz utrzymania rodziny i zapewnienia jej godnego bytu od pokoleń wpisywana jest do listy podstawowych obowiązków i zadań mężczyzny – męża i ojca. Nie należy jednak ograniczać roli mężczyzny wyłącznie do tego. Praca, choć jest bezspornie konieczna, nie może utrudniać, bądź nawet niekiedy uniemożliwiać, wypełnienia jego zadań w stosunku do rodziny. Sytuacją odwrotną jest bezrobocie. Mężczyzna pozbawiony możliwości pracy i zarobku nastawiony jest na ryzyko kryzysu własnej tożsamości. Czuje, że bez tego nie jest dobrym mężem i ojcem. Rola mężczyzny jako wychowawcy w sferze religijnej wyraża się w tym, że daje on dzieciom przykład własnego życia, przez który nie tyle wskazuje drogę, co idzie razem do wyznaczonego celu. Bez tego świadectwa ojca dziecko będzie przeżywało trudności w zrozumieniu i przyjęciu prawd wiary – szczególnie dotyczy to spojrzenia na Boga jako Ojca. Potwierdzają to słowa adhortacji Familiaris consortio: „Na mocy posługi wychowania rodzice, poprzez przykład własnego życia, są pierwszymi głosicielami Ewangelii wobec dzieci” (FC 39). Żona i matka, mąż i ojciec Podsumowując nasze rozważania na temat roli kobiety i mężczyzny w rodzinie katolickiej, trzeba zaznaczyć, że każde z nich zostało obdarzone konkretnymi indywidualnymi cechami i uzdolnieniami wynikającymi z ich natury: „Bóg powołał ich do wspólnoty i wzajemnego uzupełniania się” i jednocześnie podkreśla, że „przeznaczenie przyrodzone i nadprzyrodzone jest wspólne mężczyźnie i kobiecie, wyznacza jednak podział zadań według różnej natury płci” (Edyta Stein). Rzeczywistość nierozerwalnego małżeństwa i rodziny „znajduje swoją ostateczną prawdę w zamyśle Bożym, wyrażonym w Objawieniu: Bóg chce nierozerwalności małżeństwa i daje ją jako owoc, jako znak i wymóg miłości absolutnie wiernej, którą On darzy człowieka i którą Chrystus Pan żywi dla swego Kościoła” (FC 20). Przeznaczenie mężczyzny i kobiety do prowadzenia wspólnego życia zasadza się na jedności serc i myśli. Związek zbudowany na uznaniu równości jednego względem drugiego „realizuje się w komplementarności fizycznej, psychologicznej i ontologicznej, dając miejsce dla harmonijnej «jedno-dwoistości» relacjonalnej, którą (…) «struktury grzechu» (…) uczyniły potencjalnie konfliktualną. Antropologia biblijna sugeruje, aby do problemów, które (…) dotykają różnicy płci, podchodzić w kontekście relacji, a nie konkurencji czy rywalizacji” (List 8). Związek mężczyzny i kobiety jest fundamentem dla założenia i ciągłego budowania rodziny poprzez zrodzenie potomstwa, w wyniku czego mąż staje się ojcem, a żona – matką. Jak zaznacza jednak Jan Paweł II: „Płodność miłości małżeńskiej nie zacieśnia się wszakże tylko do fizycznego rodzenia dzieci, choćby nawet była pojmowana w swym specyficznie ludzkim wymiarze: poszerza się i ubogaca wszelkimi owocami życia moralnego, duchowego i nadprzyrodzonego, jakie ojciec i matka z racji swego powołania winni przekazać w darze dzieciom, a poprzez dzieci, Kościołowi i światu” (FC 28). W rodzinie katolickiej żona i mąż wspólnie podejmują zadanie wychowania dzieci, które „wypływa z najbardziej pierwotnego powołania małżonków do uczestnictwa w stwórczym dziele Boga (…)” (FC 36). Sakrament małżeństwa umacnia ich w tej pracy, poprzez co zadanie to „nabiera godności i charakteru powołania, stając się prawdziwą i w ścisłym sensie posługą Kościoła w dziele budowania jego członków” (FC 38). W całym procesie wychowania niezwykle istotną rolą matki i ojca jest wprowadzenie dzieci w rzeczywistość seksualną opartą na miłości wyznawanej drugiej osobie w postaci daru z samego siebie. Niech zatem podsumowaniem niniejszych rozważań będą słowa Jana Pawła II, które znajdujemy w często przywoływanej w tej pracy adhortacji Familiaris consortio: „Rodzina jest pierwszą i podstawową szkołą uspołecznienia: w niej, jako we wspólnocie miłości, uczynienie z siebie daru jest prawem, nadającym kierunek i warunkującym wzrost. Dar z siebie, który ożywia wzajemną miłość małżonków, staje się wzorem i zasadą składania daru z siebie (…). Wychowanie do miłości pojętej jako dar z siebie stanowi nieodzowną przesłankę dla rodziców wezwanych do przekazania dzieciom jasnego i subtelnego wychowania seksualnego. W obliczu kultury, która na ogół banalizuje płciowość ludzką, interpretując ją i przeżywając w sposób ograniczony i zubożony, odnosząc ją jedynie do ciała i egoistycznej przyjemności, posługa wychowawcza rodziców musi skupić się zdecydowanie na kulturze życia płciowego, aby była ona prawdziwie i w pełni osobowa: płciowość jest w istocie bogactwem całej osoby — ciała, uczuć i duszy — ujawniającym swe głębokie znaczenie w doprowadzeniu osoby do złożenia daru z siebie w miłości” (FC 37). Źródła: Jan Paweł II, Adhortacja apostolska o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym Familiaris consortio, [dostęp Jan Paweł II, List apostolski Mulieris dignitatem, [dostęp Jan Paweł II, List do kobiet A ciascuna di voi, [dostęp Kongregacja Nauki Wiary, List do biskupów Kościoła katolickiego o współdziałaniu mężczyzny i kobiety w Kościele i świecie, [dostęp Mierzwiński, Mężczyzna jako mąż i ojciec, [dostęp Dziewiecki, „Feminizm katolicki” i rola kobiety w Kościele, [dostęp Dziewiecki, Rola matki w rodzinie, [dostęp Małżeństwo jako powołanie kobiety według E. Stein, [dostęp Ks. Mateusz Tarczyński
Powołany do bycia mężem i ojcem. Do bycia głową rodziny, czyli do służby. Z jednej strony bombardowany wyzwaniami i oczekiwaniami w nim pokładanymi, musi być i ojcem, i matką. Z drugiej – zagubiony w swojej tożsamości jako mężczyzna i ojciec, a jego obraz niejednokrotnie wypaczony w mediach. Mężczyzna dzisiaj. Jak sobie z tym radzi? Jaki jest? MĘSKIE OBRAZKI Mężczyzna. Z butelką pod osiedlowym sklepem. Zawsze w tej samej grupie. Z czekającą w domu rodziną. Z brzęczącymi butelkami w windzie – w drodze po nowy zastrzyk „wspomagacza”. I drugi – starający się realizować w życiu WŁASNE plany, dążący do awansów, do bycia coraz lepszym w tym, co robi, coraz bardziej trendy, coraz bardziej... Szokujące porównanie? Ale łączy ich jedno – ucieczka w nałogi, w sukces. Zaniedbanie rodziny. Stawianie na pierwszym miejscu nie żony, dzieci, ale SWOICH priorytetów. Kryzys odpowiedzialnego mężczyzny, kryzys ojcostwa. Mężczyzna. Spacerujący z wózkiem, z dziećmi na sobotnich zakupach. Zakochany w swojej żonie. Uczestniczy w porodzie. Mężczyzna, który pobłądził, ale potrafi przyznać się do tego i walczy o naprawę swojego życia i swojej rodziny. Mężczyzna samotnie wychowujący dzieci nie gorzej niż samotna matka. Mężczyzna, który pisze blog o byciu mężem, ojcem, o swoich wątpliwościach, porażkach i sukcesach. O walce o obecność w życiu swoich dzieci, o budowanie z nimi bliskich więzi – pomimo natłoku obowiązków. Robi wszystko, żeby nie powielać błędów swojego ojca – zimnego, nieobecnego, z nałogami albo przeciwnie – zalęknionego, przewrażliwionego, ustępującego pola matce/żonie. MĘSKA WALKA Dwa podejścia do swojej męskości, do ojcostwa. Na naszych ulicach pojawiają się i jedni, i drudzy. Poruszają bardzo ci drudzy – mężczyźni, którzy walczą o siebie i swoje rodziny. Walczą, bo to przecież ich domena. Zresztą sami tak mówią: – Ciężko spotkać faceta, który „odpowiedzialność” za siebie i swoją rodzinę doprowadza do końca, do szczęśliwego zakończenia – mówi Marcin Mucha, jeden ze świeckich odpowiedzialnych Wspólnoty Bożego Ojcostwa, która z jednej strony jest odpowiedzią na rany zadane przez ojców, a z drugiej – stara się pokazywać, jakie jest powołanie mężczyzny w świecie, w Kościele. I kontynuuje: – Ale jak się takiego faceta spotka, to aż chce się przy nim być. Wtedy można zobaczyć, jak toczy walkę ze sobą, z lękiem, z własnym małym „ja”, które mówi: nie dasz rady, nie potrafisz, jesteś za słaby. Przy takim facecie można nauczyć się, jak konsekwentnie nieść odpowiedzialność, jak iść pod wiatr – kończy. Na wyzwania te odpowiada również ruch Mężczyźni św. Józefa. Jak sami siebie określają, są katolicką siecią mężczyzn, którzy powierzyli swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Ogólnopolski koordynator Andrzej Lewek także podkreśla rolę budowania męskich relacji: – Mając wsparcie współbrata, jesteśmy w stanie iść dużo dalej. Każdy mężczyzna potrzebuje środowiska, które będzie go wspierać w męskich rolach. Budowanie relacji otwartości i szczerości względem siebie prowadzi do budowania odpowiedzialności za siebie nawzajem. Mój rozmówca porównuje współczesną męską solidarność do tej z czasów wojny – wzmacniać swojego towarzysza, troszczyć się i ochraniać go, modlić się za niego, ale i walczyć o jego przetrwanie. MĘSKIE WSPOMAGACZE Po co mężczyznom wspólnoty, ruchy, stowarzyszenia? Pierwszy impuls to najczęściej – żeby poznać ludzi, którzy zmagają się z problemami takimi jak moje, żeby pomodlić się, poznać Boga. Naprawdę – to pragnienie przyjęcia, otrzymania wsparcia, odnalezienia szczęścia. A w efekcie – pragnienie bycia wolnym przed światem i samym sobą. Marcin Mucha z Bożego Ojcostwa opowiada, że w swojej wspólnocie mówią często: „Nic nie musisz” – Bóg cię kocha i przyjmuje takiego, jakim jesteś. Daj sobie prawo do błędu, pomyłki. – Nie jest to pochwała lenistwa – przekonuje. – Wręcz przeciwnie, to bardzo trudna praca, w której chodzi o uwolnienie się od ciężaru „musisz” i odszukanie prawdziwej relacji z samym sobą i z Bogiem, i dopiero w niej odkrycie prawdziwej siły, która daje poczucie bycia przyjętym jak dziecko, bezwarunkowo. Bardzo ciekawą inicjatywę w drodze do zmiany samego siebie proponują Mężczyźni św. Józefa. Warto o niej wspomnieć tuż przed Niedzielą Palmową: – Tego dnia wchodzimy w tajemnicę paschalną – mówi Andrzej Lewek. – Jezus potrzebował 72 godzin, czyli 3 dni, aby przejść przez paschę do zmartwychwstałego życia. I my zapraszamy mężczyzn do oddania Bogu 72 godzin rocznie na męskich spotkaniach, by mógł On nam dać w zamian zmartwychwstałe życie (składają się na nie: comiesięczne spotkania, 1 weekend w roku – czyli niepełne 2 doby i jedna 6-godzinna konferencja w roku). Nasze doświadczenie pokazuje, że przez taką wierność Bóg dokonuje zmiany. MĘŻCZYZNA IDEALNY Mężczyzna. Odważny, odpowiedzialny, opiekuńczy, wrażliwy. Zakochany w swojej żonie. Troskliwy wobec dziecka. Dający rodzinie poczucie bezpieczeństwa. Zasłuchany w Pana Boga. Z Nim konsultujący wszystkie decyzje i respektujący nawet te, które są dla niego zupełnie niejasne i niewytłumaczalne. Wie, co to niepewność, zwątpienie, rozczarowanie. Nieobcy mu strach. Musi radzić sobie z wybrykami dziecka. Wie, co to duma, satysfakcja. Zna cenę walki o zapewnienie odpowiedniego bytu swojej rodzinie. Potrafi przeciwstawić się ogólnie panującym zwyczajom dla większego dobra. Św. Józef, Oblubieniec Maryi. Czy kiedy myślimy o ziemskim opiekunie Pana Jezusa, widzimy go właśnie takiego? Czy pamiętamy, że po ludzku musiał mieć sporo powodów do buntu, do zrezygnowania z powierzonego mu zadania, że musiał przekraczać siebie, że wcale nie było mu łatwo? Był przecież człowiekiem takim jak my, miał swoje ograniczenia, przyzwyczajenia, a jednak wierność Panu Bogu musiała być motorem jego działań i podejmowania trudnych decyzji. Myślę, że jego postać jest wsparciem zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Warto więc zaprzyjaźnić się ze św. Józefem i prosić go o pomoc w codziennych wyzwaniach. opr. ac/ac
Nie podzielam rozpowszechnionej dziś opinii, że ojcowie są wtedy dobrzy, kiedy dziecko kąpią i przewijają, kiedy zmieniają mu pieluszki, a wieczorem śpiewają mu do snu kołysanki. Ojcowie mogą to niekiedy robić, ale nie należy z tego czynić dogmatu. Znam wspaniałych ojców, którzy ani razu nie zmienili dziecku pieluszki. Ojcowie mają zasadniczo inne zadania. Tulenie dziecka do piersi, karmienie go i dbanie o jego podstawowe potrzeby to zadanie mamy. Nikt nie jest w stanie jej w tym zastąpić. Nikt nie powinien tego próbować robić, korzystając z arsenału przysmaków dostarczanych przez rynek produktów dla niemowląt. Nic nie zastąpi dziecku mamy, nic dla dziecka nie jest tak dobre jak mleko matki, o czym świadczą setki badań przeprowadzonych przez naukowców. Poza tym to się wie bez wsparcia nauki. Nic nie da się porównać w oczach dziecka z ciepłem matki, jej bliskością, zapachem jej skóry. Nic! Matka to moc, to kompetencja! W świadomości wszystkich matek jest zakodowane, że dla swego dziecka są niezastąpione. To coś absolutnie niezwykłego! Oczywiście, ojciec, babcia (albo i dziadek) mogą też od czasu do czasu włączyć się w opiekę nad dzieckiem. Ojciec powinien zadbać o to, żeby swej bardzo zajętej i zmęczonej żonie ułatwiać życie w pierwszych miesiącach po urodzeniu dziecka. Już tylko to jest wystarczająco trudne. Wydaje się bowiem, że politycy od spraw socjalnych i instytucje biurokratyczne mają jakiś żywotny interes w tym, by utrudniać młodym rodzinom życie. Matek, zajmujących się dzieckiem w pierwszych miesiącach jego życia, nie powinny niepokoić żadne troski. Każdy kryzys finansowy — a nie znam właściwie młodej rodziny, która nie zmagałaby się z tego rodzaju trudnościami — zawęża zdolność koncentracji i wczuwania się w potrzeby dziecka. O konsekwencjach uważności matki lub jej braku w pierwszych latach życia dziecka już mówiliśmy. Ale tego politycy i biurokraci nie rozumieją, są po prostu głupi! Wielu ojców jest całkowicie i zupełnie zajętych koniecznością zarabiania, by zapewnić rodzinie zaspokojenie elementarnych potrzeb. To też nie jest łatwe. Niezależnym singlom zatrudnionym w agencjach czy korporacjach albo na rynku finansowym żyje się zdecydowanie łatwiej. Mogą działać swobodniej, być bardziej pewni siebie, mogą ryzykować, wchodzić w konflikty. Są bardziej przebojowi. Otoczenie to widzi. W naszym społeczeństwie nastawionym na konkurencję i szybki sukces finansowy wszyscy są wyczuleni na dostrzeganie u innych ich słabości. Młody ojciec bywa zagrożony. To także wszyscy wiedzą. To byłby cud, gdyby tego nie wykorzystali. I przeważnie wykorzystują! O wrogach rodziny — których działanie skierowane jest zarówno przeciw kobietom, jak i mężczyznom, jeszcze powiemy. Tutaj chodzi mi tylko o to, by pokazać, że większość ojców znajduje się pod względem zawodowym w sytuacjach przymusowych. Muszą jakoś wytrwać w miejscu, w którym pracują, nie poddawać się. Już tylko to wystarczająco obciąża. Jest rzeczą podłą głoszenie haseł społecznej równości wobec tak jaskrawie niesprawiedliwych faktów, z jakimi ojcowie spotykają się powszechnie w miejscach pracy. Z tego trzeba sobie zdawać sprawę, ale i trzeba sobie uświadomić, że odpowiedzialność czyni ojców silniejszymi! Fakt, że młody ojciec czuje na sobie tę odpowiedzialność, która go jakby przerasta, sprawia, iż mężczyzna zaczyna działać rozważnie. Egocentryczni karierowicze, nastawieni na sukces, robią w porównaniu z nim wrażenie bardziej zestresowanych. "Jestem tu nie tylko ze względu na siebie, ale i ze względu na moją rodzinę" — ten, kto tak czuje, jest już innym mężczyzną. To człowiek o wysokim stopniu refleksji i poczuciu odpowiedzialności. Człowiek dojrzały. Jeśli uda mu się przenieść tę świadomość odpowiedzialności z rodziny na swoje miejsce pracy, a potem z pracy na rodzinę, wtedy osiągnie złożoną umiejętność — połączenie kompetencji zawodowych z odpowiedzialnością mężczyzny i ojca za rodzinę. Jego kobieta będzie to czuła. Powiedzmy więc jasno raz jeszcze: ojcostwo i macierzyństwo spotykają się i wzajemnie splatają, jeśli chodzi o potrzeby dziecka. Jest to odpowiedzialność kobiety i mężczyzny. Pracuję, staję się bardziej kompetentny, podejmuję nieustanny wysiłek, przejmuję odpowiedzialność, a czynię to wszystko, ponieważ mam dziecko, a więc rodzinę. Pełną rodzinę. Ponieważ jestem kimś więcej niż tylko sobą. To jest ojcostwo! Rodzina, zwłaszcza rodzina z małymi dziećmi, ma wielu wrogów. Żyjemy w społeczeństwie nieprzyjaznym wobec rodziny, ponieważ jest to społeczeństwo nieprzyjazne dzieciom. Polityka socjalna upośledza rodzinę. Szefowie osiągają swój status kosztem rodziny. Różne gałęzie przemysłu żerują na rodzinie, adresując do niej swoje kłamliwe reklamy. Na ulicach, a nawet w strefach dla pieszych instaluje się urządzenia i aparaty, które zagrażają dzieciom. Przeciwdziałanie temu jest sprawą mężczyzn. Przeciwstawiać się, nie będąc przy tym niepewnym i nieprzystosowanym, lecz również nie stając się nadmiernie bezwzględnym — oto prawdziwa męskość. Czyni to mężczyznę mocnym i świadomym siebie. Mężczyzna zawdzięcza to z kolei żonie i dziecku. Otoczenie to czuje. Szczególnie wyraźnie czuje to dziecko. Tacy mężczyźni nie są może w naszym społeczeństwie, rządzonym przede wszystkim prawami rynku, ludźmi sukcesu z tabloidów, lecz są szczególnie cenieni. To, kim naprawdę są, dostrzegają zwłaszcza osoby, które się z nimi stykają. Mężczyźni tacy stwarzają bowiem wokół siebie przestrzeń stabilności, która przyciąga. Najpierw docenia to rodzina, potem dalsi krewni i znajomi. Sprawia to świadomość takiego mężczyzny, jego zadowolenie z tego, co posiada, które jednak nie jest poczuciem samozadowolenia. Więcej nie można osiągnąć. Mężczyzna promieniuje spokojem lub dokładniej, jest w nim jakieś wyciszenie, które otoczenie wyczuwa, które budzi uznanie. Lecz oczywiście uznanie nie jest tu najważniejsze. Najważniejsze jest coś innego: kocha go dziecko i — jeśli wszystko dobrze się układa — również matka jego dziecka. To dla mężczyzny najwyższe szczęście.
fot. Adobe Stock, Africa Studio Przeglądając dokumenty, które zostały po Stefanie, gryzłem palce z nerwów. Byłem pewien, że zostawił wskazówkę dotyczącą mojego pochodzenia, nie mógł odejść, nie wyjawiając mi prawdy. Przez pół życia wierzyłem, że jestem jego synem, owocem sekretnej miłości, która kiedyś łączyła mamę i najlepszego przyjaciela rodziny. Stefan pomagał nam we wszystkim, zawsze miał dla nas czas. Nigdy nie odmawiał przysług Do mamy i do mnie – jego jedynego syna. Byłem nawet trochę do niego podobny, szczególnie jak się sobie dobrze przyjrzałem. Młodszy brat Jurek wyglądał jak miniatura naszego ojca, co do tego nie było wątpliwości. Ale ja? Miałem ciemną czuprynę jak Stefan. Albo jak mama, ale wolałem myśleć, że kolor włosów odziedziczyłem po prawdziwym ojcu. Co skłoniło mnie do rozważań nad tajemnicą pochodzenia? Powroty naszego ojca do domu. Mówię oczywiście o facecie, którego nazwisko noszę, a który zatruł nam życie, pojawiając się cyklicznie, gdy na niemieckich budowach był akurat przestój. Przyjeżdżał i zaczynał rozstawiać nas po kątach. Nie miał łatwego charakteru, o nie. Czasem się zastanawiałem, co by było, gdyby nie musiał wyjeżdżać za zarobkiem. Czy zżylibyśmy się, przyzwyczaili do siebie i byłoby łatwiej? Nasz ojciec chyba żałował, że założył rodzinę, na którą musi pracować. Nie lubił nas, żeby nie powiedzieć gorzej. Mama i ja musieliśmy znosić jego zaczepki, tylko Jurka zostawiał w spokoju. Może dlatego, że był taki podobny do niego. Im byłem starszy, tym bardziej ojciec się mnie czepiał, jakby przeczuwał, że nie jestem jego synem. Wyśmiewał wszystko, co robię, wyzywał od najgorszych i próbował karać. Raz uciekłem przed nim do Stefana, a on powiedział, żebym nie prowokował starego i zacisnął zęby. Niedługo ojciec wyjedzie i znów będzie jak dawniej Bo dobrze nam było bez niego. Mieliśmy ciepły dom, kochającą mamę i Stefana, gotowego w razie czego pośpieszyć z pomocą. To on był dla mnie wzorem mężczyzny. Nauczył mnie wymieniać kolanko pod zlewem, wbijać prosto gwoździe i pisać wypracowania. Zawsze mogłem z nim pogadać od serca, nigdy się ze mnie nie śmiał i nie złościł. Tylko jemu wykrzyczałem swój zawód, kiedy Majka puściła mnie w trąbę. Zachował się jak prawdziwy mężczyzna, nie pocieszał mnie, nie próbował umniejszać młodzieńczego dramatu. Po prostu siedzieliśmy razem, milcząc, a ja czułem, że nie jestem ze swoim zmartwieniem sam. W takich chwilach rosło we mnie przekonanie, że jestem jego synem. Cóż innego mogłoby skłonić takiego fajnego człowieka do opieki nad nieopierzonym młokosem i jego matką? Zawsze myślałem, że Stefan spadł nam z nieba. Gdyby nie on, nie wiem, co by się ze mną stało. Stosunki z moim ojcem zaogniały się z latami, by przekształcić się w nienawiść z elementami rywalizacji. Dorosłem, zhardziałem i to strasznie go denerwowało. Na każdym kroku próbował mnie upokarzać, udowadniać, że jeszcze on tu rządzi. Byłem pewien, że ten człowiek mnie nienawidzi. Tylko głębokie przekonanie, że nie jestem z nim spokrewniony, ratowało mnie przed powzięciem nieodwracalnej decyzji, bo były chwile, kiedy miałem wszystkiego dość. Jego, siebie i naszego życia. Tylko myśl, że Stefan jest moim prawdziwym tatą, pozwalała mi znosić prymitywne zaczepki i niesłusznie wymierzone kary. Do razów byłem przyzwyczajony, bolała niesprawiedliwość. Ojciec się na mnie wyżywał, bo zwyczajnie mnie nie znosił. Niemożliwe? Bo dzieci trzeba kochać? Dziś już wiem, że niekoniecznie, ale kiedy byłem młodszy, ratowałem się myśleniem, że on jest dla mnie taki okropny, bo czuje, że nie jestem z jego krwi. We wszystkim wzorowałem się na Stefanie, chciałem być taki jak on Nauczył mnie, żeby nie robić z gęby cholewy, bo mężczyzna ma tylko jedno słowo. – To cię nauczy nie szafować słowami – tłumaczył. – Dwa razy pomyśl, zanim coś powiesz, a jak już powiesz – przepadło. Nie goń za słowem jak za gołębiem, bo nie złapiesz. Innym razem rozmawiałem ze Stefanem o kobietach. – Szanuj je i kochaj, a one ci się odwdzięczą – mówił, a ja oczywiście wtedy nie wierzyłem, byłem zbyt młody. Ale chłonąłem nauki Stefana, jednego z najprzyzwoitszych mężczyzn, jakich znałem. Kiedy po kolejnej awanturze ze swoim ojcem siedziałem ponury w jego kuchni, siorbiąc gorącą herbatę, nie pocieszał mnie. Nie rozgrzeszał ojca, nie próbował niczego wyjaśniać, nie mówił, że będzie lepiej. Po prostu przy mnie był. Kiedyś powiedział, że jeśli naprawdę będę chciał, zostawię to wszystko za sobą. Nigdy nie zapomnę krzywd z dzieciństwa, ale z czasem przestaną być ważne. – Pójdziesz dalej, otrząsając błoto z butów – wyczarował przede mną sugestywny obraz. Zachichotałem. Tak, to było coś. Chciałem uwolnić się od złości na ojca, przestać o nim myśleć. Zostawić go za sobą, daleko w tyle. Dostałem od Stefana marzenie, dla którego mogłem żyć Miałem niespełna osiemnaście lat, kiedy nadarzyła się okazja do szczerej rozmowy z mamą. Zapracowana jak zwykle, pieliła grządki z warzywami. Kucnąłem obok, żeby jej trochę pomóc. Ostatnio nie wyglądała najlepiej, chociaż twierdziła, że nic jej nie jest. – Czy on jest moim ojcem? Muszę to wiedzieć – wystrzeliłem z największego działa. To był impuls, chwilę później chciałem się ugryźć w język, ale było za późno. – Kto?! – mama była zdumiona i zaniepokojona. – Stefan – zaszemrałem, bo jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Tego również nauczył mnie mój sekretny tata. – Bój się Boga, o czym ty mówisz! To nieprawda! – mama trwożliwie rozejrzała się wokół. Na prowincji nawet drzewa mają uszy. – Coś ty wymyślił! Nikomu tego nie mów, jeszcze ojciec usłyszy. I tak ma ciężką rękę, a jak jeszcze wbije sobie do głowy, żeś ty nie jego, będzie straszny! Miała rację. Zrozumiałem, że muszę milczeć. Mama wszystkiemu zaprzeczyła, ale co miała robić? Przyznać się do małżeńskiej zdrady sprzed lat? Musiała zadbać o bezpieczeństwo syna. Ukryła moje pochodzenie i bała się, że tajemnica wypłynie. Może nawet Stefan nie wiedział, że ma syna? Opiekował się mną jak rodzonym, bo się domyślał, ale pewności mieć nie mógł. Ja też jej nie mam, ale chcę być taki jak on. Był dla mnie wzorem, najlepszym ojcem, jakiego mogłem sobie wymarzyć. Jestem mu wdzięczny, że umożliwił mi wyrwanie się z domu. Wierzył we mnie bardziej niż ja sam. Poświęcił oszczędności, abym mógł iść na studia, bo nasz ojciec robił wszystko, żeby wybić mi ten pomysł z głowy. Egoistycznie chciał, żebym został w domu i zajął się nim na starość. Dlaczego ja, a nie jego faworyt Jurek? Tego nigdy się nie dowiem, stary wciąż żyje, ale nie należy do wylewnych. Stefan dał mi wsparcie i nadzieję na lepszą przyszłość. Dzięki niemu otrząsnąłem błoto z butów i zobaczyłem świat, dokładnie tak, jak przepowiedział. Mam dobry zawód, dużo podróżuję. Do domu przyjeżdżam najrzadziej, jak mogę, bo tam rezyduje ojciec. Postarzał się i nie jest już taki groźny, ale nadal coś boleśnie mnie ściska w żołądku, gdy go widzę. Nie mamy ze sobą zbyt wiele wspólnego. Przeszukałem wszystkie dokumenty po Stefanie i nie znalazłem niczego, co by świadczyło, że był moim ojcem. Chociaż można to łatwo wytłumaczyć. Stefan, do końca lojalny, zachował tajemnicę, uporządkował papiery przed śmiercią, żeby nie narażać mnie i mamy na plotki. Ale potraktował mnie jak swojego jedynego spadkobiercę, zapisując mieszkanie w miasteczku. Co prawda i to wytłumaczył w liście do mnie: „Żebyś miał dokąd wracać, jak rozwiniesz skrzydła”. Wiedział, że muszę założyć własne gniazdo, dał mi tę możliwość, do końca troszcząc się o mnie jak prawdziwy ojciec… Więc może jednak przeczucie mnie nie myliło? Mogę to łatwo sprawdzić, wynik testu DNA dostanę w ciągu kilku tygodni. Tylko czy tego rzeczywiście chcę? A jeśli okaże się, że jestem synem faceta, który mnie nienawidzi? Tego bym nie zniósł. Wolę myśleć, że moim tatą był Stefan, człowiek, którego kochałem jak ojca. Zawsze będę mu wdzięczny za to, że uwierzył we mnie, pomógł przejść przez trudne dzieciństwo i otworzył przede mną świat. Czytaj także:Teściowa sfałszowała badania DNA, by rozbić nasze małżeństwoGdy zaszłam w ciążę ze Zbyszkiem, najpierw kłamałam że to nie jego dzieckoZbliżały się moje 30-te urodziny, a mój facet nawet nie myślał o ślubie
mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny